Gdy Ci to śpiewam, u mnie pełnia lata.
Gdy to usłyszysz będzie środek zimy...

poniedziałek, 18 stycznia 2010

fifty nineth

Świat wciąż pełen bóstw i bogów...
Gdzie tu mówić o postępie?
Starsza pani w pokój progu
Modlitw sweter cicho przędzie,
Co uchronić ma od złego.
I łask pęczek zesłać w życie.
Brnie do Domu znów Bożego,
Gdzie ksiądz datki liczy skrycie.
-Klęczy pani, tak pokornie,
Pieśnią pańską świątyń racząc,
Grzech wyznaje, tak wytwornie.
Łza mi cieknie, ciepłem znacząc.
Wśród dewocji wszelkiej maści
I obłudy z ust kościelnych
Boże słowo tkwi w przepaści
Na rzecz hipokryzji wiernych
Co zmuszeni kogoś winić
Za porażki swe bezmierne
By Bóg plagi mógł swe czynić
I odkupić ludy cierniem.
Grzechu żeśmy winni sami,
Wy debile, koprofadzy.
Plagi są konsekwencjami.
My - choć kryci, żeśmy nadzy.
My idioci ślepej wiary.
Wciąż myślimy, dźwięcząc w tacy
Że skupimy za swe dary
Lata ciężkiej, grzesznej pracy.

Brak komentarzy: