Gdy Ci to śpiewam, u mnie pełnia lata.
Gdy to usłyszysz będzie środek zimy...

wtorek, 31 sierpnia 2010

sen, fizjol. stan funkcjonalny układu nerwowego, przeciwny do stanu czuwania; jego istotą jest czasowy zanik świadomości; występuje u człowieka i zwierząt wyższych w rytmie dobowym, na przemian z czuwaniem; ma podstawowe znaczenie dla regeneracji organizmu, głównie układu nerwowego; regulowany przez mózgowe ośrodki snu i ośrodki wzbudzające.

Bla, bla, bla... notka encyklopedyczna nic nie tłumaczy. A sen to przecież tak ciekawe zjawisko, warte rozbudowanych informacji, że aż wstyd zamieścić coś tak doglebnego w encyklopedii. Nurtuje mnie, czy jesteśmy jakoś w stanie wpływać na to, co przyśni się nam tej nocy? Jeśli tak, jak tego dokonać? Każdy miewa czasem absurdalne sny, a szczęściarze mogą je zapamiętać i budząc się ze śmiechem rano, móc podzielić się idiotycznymi zdarzeniami z innymi osobami. Kocham śnić, gdyż z moją popapraną psychiką wynikają z tego różne ciekawostki. Oto kilka z moich ulubionych:
1. Po budynku mojej szkoły podstawowej gonił mnie olbrzymi tyranozaur (nie mam pojęcia jak się tam zmieścił...)
2. Byłam Harrym Potterem, w Hogwarcie rozszalała się epidemia demonów, które przyjmowały postać żelków miśków Harribo i wstępując w ciała czarodziejów i opanowując ich umysły. Udało mi się cudem uciec z zamku i zamieszkałam na swojej działce. Strasznie się roztyłam, a po kilku latach odwiedzili mnie Ron i Hermiona.
3. W klubie Rotunda jak zawsze wieczór kabaretowy, występ nietypowego kabaretu Braci Kaczyńskich. Świętej pamięci Prezydent RP przedstawiał swój skecz, kiedy widownia poczęła obrzucać go ziemniakami. Zrozpaczony mężczyzna uciekł na korytarz, gdzie wypłakiwał się ochroniarzowi w rękaw, gdy ten klepał go z troską po plecach.
4. Gonili mnie dementorzy przebrani za 9 upiorów z LOTR.
5. Tym razem gonili mnie dementorzy w czystej postaci.
6. Byłam Piotrusiem Panem i latałam sobie z Dzwoneczkiem po lesie w Borach Tucholskich.
7. Po Realu gonił mnie między regałami dziwny, czerwony, wielki Szatan, niezwykle przerażający. Kiedy już mu uciekłam, napadł mnie przy kasztanowcach niedaleko szpitala. Uratował mnie Jacob Black, zamieniony w wilkołaka. Kiedy Jacob wrócił już do ludzkiej postaci, podziękowałam mu z lubością i miziałam się z nim na kanapie przed telewizorem w jego domu.
8. Byłam Edwardem. To chyba wystarczający opis xD
9. Moja dobra koleżanka, której imienia nie mogę ujawnić zakupiła sobie wibrator, który niezwykle często użytkowała.
10. Uciekałam przed gigantycznym, kamiennym potworem, podobnym do Bena z Fantastycznej 4 (tak chyba miał na imię).

Więcej grzechów nie pamiętam ;d Ale skoro potrafią się ludziom śnić takie głupoty i znakomicie się przy tym bawią, nie byłoby świetnie mieć władzę nad tym, co przydarzy się podczas następnego snu?

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Kiedy kogoś kochasz... świat nie jest piękny.
Piękny jest, gdy blask słońca przez chmury przenika.
W miłości świat jawi się doskonałością.
Gdy kochasz nie troszczysz się o własny smutek.
Dążysz by zniwelować ból ukochanego.
Jeśli jesteś szczęśliwy kochając
Pragniesz tym szczęściem obdarować innych.
Kochać kogoś... to przewiązać sobie oczy czarną wstęgą
I pozwolić, by kochany prowadził, w Twoim zaufaniu.
By Cię chronił przed tym, czego nie widzisz. Był Twoimi oczyma.
Uwielbiam mrok ten, ginący w jasnowidzeniu.
Kochasz, więc zatrzymujesz na chwilę ruch Ziemi,
By ta chwila szczęścia trwała wiecznie, a czas dał sobą władać.
I prócz miłości nic nie ma już znaczenia.
...łyżeczka cukru, która słodycz nadaje goryczy.
...szczypta soli, która zapewnia trwałość i świeżość.
...ciepło, które rozpuszcza lód zamarzniętej duszy.
...i odrobina chłodu czasem, by nic nie uległo zepsuciu.

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

hundredth

Mawia się powszechnie, że ktoś ma 'pecha'. Że bezdusznie towarzyszy mu zła passa. Ale czym właściwie jest ten pech? Czy to znęcająca się nad nami siła wyższa, która z satysfakcją pociąga za sznurki, by sprowadzić na nas nieszczęście za nieszczęściem? Może pech ma swoją postać demona? Złego ducha, który czyha za rogiem, by podsunąć nam kłodę pod nogi, rozwiązać sznurowadła albo wyciągnąć wartościowe przedmioty z kieszeni. Jaby się człowiekowi nie jawił i tak pozostaje, mówiąc kolokwialnie, upierdliwy jak diabli. Mnie osobiście kojarzy się z wrednymi chochlikami. Takie oto chochliki ostatnio bez przerwy mnie prześladują. Wiem, że zawsze byłam podejrzanie 'pechowa', a może zwyczajnie niezdarna, jednak teraz stało się to lekką przesadą. Nie jestem w stanie pohamować niefortunnych zdarzeń roztaczających się wokół mnie i przynoszę tym szkody innym ludziom, który nie są absolutnie niczemu winni. Do tego dochodzą jeszcze moje blond włosy, którymi to inni właśnie tłumaczą pechowe przypadki. Głupia blondynka^^ 'Trzeba jej to wybaczyć'. Otóż nie :D Moje włosy nie maja z tym absolutnie nic wspólnego. A nawet, jeśli mają, nigdy się do tego po dobroci nie przyznam xD Aby przełamać pechową aurę postanowiłam zakupić sobie talizman. Większość pewnie pomyśli, że to kolejny przejaw mojej domniemanej głupoty, jednak większość ludzi posiada 'coś' co uważają za rzecz przynoszącą im szczęście, niekoniecznie nazywając to talizmanem. Nic więc dziwacznego :) Jeśli jest choć cień szansy, że moja psychika wpoi sobie skuteczność takiego przedmiotu, warto spróbować. Czy zadziała? Okaże się. A póki co, proszę o wyrozumiałość w kwestii mojej niezdarności ;D Obiecuję starać się siać mniejsze zniszczenia.
---
Z uwagi na to, że notka jest setną i zwyczajnie nie chce mi się już numerować kolejnych - daję sobie z tym zwyczajem spokój. Albo będę znaczyć je cyframi arabskimi. Zobaczymy.

czwartek, 12 sierpnia 2010

ninety nineth

4 dni w Ojcowskim z miłością mojego życia.
Mam nadzieję, że będzie wspaniale. ?
Nie. Wiem, że będzie wspaniale.
Pozdrawiam ; *

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

ninety eighth

Podobno jestem kobietą. Świadczą o tym różne czynniki... ale dlaczego jako kobieta nie umiem dogadać się i w pełni zrozumieć innych kobiet? Czemu niektóre ich zachowania są dla mnie abstrakcyjne? Przecież powinnam umieć wczuć się w rolę koleżanki, analizować pewne fakty podobnie, interpretować zachowania innych w podobny sposób. A tu, jak to się mówi, zonk. Lepiej rozmawia mi się z płcią przeciwną, dogaduję się z mężczyznami po koleżeńsku bez większych problemów i jestem w stanie lepiej przyswajać informacje o ich nastroju, przyczynach zmartwień... Nawet męskie czarne myśli stają się dla mnie bardziej oczywiste niż damskie. Sama często płaczę, zamartwiam się niepotrzebnymi rzeczami, nadinterpretuję, zwłaszcza, gdy chodzi o moją drugą połówkę. Jednakże takie zachowania trwają u mnie bardzo którko i szybko wracam do codzienności. Czasem tylko po dłuższym okresie roniąc łzy nad cieniem przeszłości... Dlaczego mam takie trudności z empatią w kierunku kobiet? To daje mi do zrozumienia, że potrafię być osobą nieczułą, niewrażliwą na cierpienie innych pań. Przykre i przed chwilą doprowadziło mnie do łez przez pewną zaistniałą sytuację. Są dni, kiedy potrafię oddać całe swoje szczęście dla innej osoby, ofiarować cały swój wolny czas, dać się zalać wszystkimi pesymistycznymi myślami drugiej drugiego człowieka, odbierać wszelkie mroczne, a nawet i samobójcze sentencje, które zazwyczaj mnie również prowadzą w dół... i siedzieć z człowiekiem w tym dole. Tylko, że nie jestem w stanie w żaden sposób mu pomóc, ba, jestem w tym utwierdzana... jaki więc sens ma siedzenie w tym dole? Czasem już po prostu nie potrafię współczuć, nie daję rady żałować. To właśnie wpędza mnie w poczucie winy i daje obraz mnie jako osoby bezdusznej. A przecież jestem wrażliwa... Czyżbym uodporniła się na niektóre informacje? Może na problemy niektórych osób. Na dłuższą metę człowiek przyzwyczaja się do różnych bodźców i coraz słabiej je odczuwa. Tak jak z gorącą wodą w kąpieli. Chwila szoku termicznego, ból, potem ból słabszy, aż w końcu przyjemne ciepło. Tylko czy to uodpornienie jest czymś tak złym? Niezrozumiałym?
Nurtuje mnie jeszcze jedno pytanie. Czy ja również potrafię tak długo płakać nad swoimi problemami innym, żeby odebrać ludziom wszystkie pozytywne myśli i sprawić, by czuli się winni za to, że są szczęśliwi? Niektórzy kojarzą mi się z Dementorami...