Stoję na krawędzi przepaści
Ratuj mnie
Chylę się ku upadkowi
I skoczę
Wystarczy jeden krok
Ratuj mnie
Stoję i nie wiem co zrobić
Wiem, skoczę
Ale może mnie powstrzymasz?
Tak, zrób to
Ratuj mnie
Skaczę.
Nie wierzysz.
I słusznie...
Który idiota przyznałby się, że skoczy
zanim skoczy?
Tylko ten,
który nie skoczy.
Ale ja skaczę
Ratuj mnie.
Spraw, żebym nie skoczyła.
I sprawiasz. Strzelasz do mnie
bym nie musiała skakać.
Oszczędzasz mi wysiłku.
Ratujesz mnie.
A ja podnoszę się
Z kałuży krwi
Strząsam jej malinowe resztki
I już nie drę tego pyska
Znad przepaści...
gdzie stałam, patrząc z rozpaczą na podłogę ze skraju dywanu.