Gdy Ci to śpiewam, u mnie pełnia lata.
Gdy to usłyszysz będzie środek zimy...

poniedziałek, 24 listopada 2008

sixteenth

Świat jest taki monotonny... Niby co dzień zdarza się coś innego, jednak wszystko wydaje się takie same. Czasami mam ochotę rzucić się z klifu, za drugim razem podskoczyć najwyżej i złapać w dłonie chmury. Dziś zdecydowanie mam na myśli to pierwsze. Teoretycznie nic się takiego nie stało. Właśnie... Czemu choć raz nie może wydarzyć się coś wyjątkowego? Coś, co odmieni mój świat na zawsze. Nawet gdyby miało to znaczyć ciągłe wzloty i upadki - chciałabym, aby nazajutrz wydarzyło się coś 'innego'. Nawet świadomość bycia z tym frajerem dawało mi poczucie, że ktoś jednak o mnie myśli, coś urozmaica mój bezgranicznie nudny dzień.
Czasem mam wrażenie, że jestem nikomu na tym świecie niepotrzebna. Czasem, że wszystko jest przeciwko mnie.
Wydaje mi się, że nikt nie może pojąć mojego toku rozumowania i każdy ma mnie serdecznie dość...

Przepraszam wszystkich, którym działam na nerwy...

czwartek, 6 listopada 2008

fifteenth

Z porażką trzeba iść przez życie. Stawić jej czoło, a nie ukrywać, lub wlec się za nią. Najlepszą metodą jest obrócenie jej w żart... Wtedy śmieją się z Tobą, nie z Ciebie. Może zapomną, jeśli będziesz milczeć. Ale jeśli ktoś zapyta, nie wstydź się, że spieprzyłeś sprawę. Ciesz się, że nie było gorzej. Kto zwróci Ci uwagę, jeżeli będziesz iść dalej z podniesioną głową? Tylko ten, kto nie wie jaki wielki trud podjąłeś, aby dojść do tej porażki.

Nie pokazuj innym jaki byłeś kiepski. Śmiej się z tego, że byłeś tragiczny.

Jest coś, co ceni się u ludzi. To poczucie humoru, które uratuje z każdej niezręcznej sytuacji...

Nie kryj wstydu. Pokaż dumę.

poniedziałek, 3 listopada 2008

fourteenth

Mam jednak jeszcze odrobinę wiary w siebie. Jest lepiej i chociaż powieki cały czas opadają i nie chcą dopuścić do siebie jakiejkolwiek wiedzy oraz świadomości, potrafię odrobinę zebrać się w garść...

Czy przestaje mi doskwierać samotność i odrzucenie? Może. Czasem się zdarza, że tracę wszelką nadzieję.

Nie jestem samotna, mam kochającą rodzinę, która zawsze pragnie mojego dobra, choć raz na jakiś czas okazuje to nie tak, jak chciałoby moje JA.

Nie jestem odrzucona, mam wiernych i zawsze gotowych na poświęcenie przyjaciół. Oni podniosą mnie na duchu i wykopią z każdego dołu, w jakim się sama zagrzebię.

Tak.
Sama jestem sobie winna, że użalam się nad swoimi porażkami. Wykopię dół do którego się wczołgam. Nie potrafię z niego wyjść, nie mogę się też sama zakopać. Gniję na powietrzu niczym zmasakrowane zwłoki, które ktoś porzucił z niechęcią, zaraz po zabójstwie; w ziemi, a jednak na powierzchni.
Czasem potrzebuję wstrząsu, aby zdać sobie sprawę, jakie mam szczęście, że wokół mnie gromadzi się tylu dobrych ludzi...

Wybaczcie moje dziwne porównanie.

niedziela, 2 listopada 2008

thirteenth

Niechęć do wszystkiego bierze górę, a ja nie mam siły, aby przeciwstawić się udogodnieniom. Wiem, że powinnam zebrać swoje myśli w jeden punkt i skierować je ku obowiązkom, ale nie mogę... nie daję rady. Motywacji brak nadal... A może jest, ale nie dociera do mnie jeszcze w tym momencie. Jestem nieudacznikiem...

nie.

potrafię.

mogę.

dam radę.

Ale tyle jest innych kwiatów...
Zaczynają się schody, co raz bardziej strome. Męczy mnie bieganie po nich, jednak wiem, że nie ma windy na górę.

To, co mi nie wychodzi nie jest dla mnie bez znaczenia i chciałabym, aby wszystko było jak należy. Potrzebuję tylko mniej stresu, mniej nacisku, mniej presji... mniej świadomości, że nie mam siły podjąć się trudu i dojść na szczyt.

Pokażcie mi, że chcieć, znaczy móc...