Gdy Ci to śpiewam, u mnie pełnia lata.
Gdy to usłyszysz będzie środek zimy...

czwartek, 10 listopada 2011

Gdzieś ostatnio zagubiłam siebie samą. Świadczy o tym chociaż data ostatniego wpisu. A pisanie było dla mnie wcześniej czymś bardzo ważnym... Wodospad emocji, wylew całej nagromadzonej furii, ofiara szczęścia. Gdy tak spojrzę na linię chronologii mojego życia, widzę, że obróciłam swoje Ja o stopni przynajmniej 90. Fakt, z niektórych rzeczy się wyrasta, jak z manifestowania ubiorem 'jestem outsiderem, nie ogarniacie mnie', popisywania się przed niedoszłym wybrankiem serca (albo nie wiem czego, patrząc na facetów, za którymi się oglądałam), krzywdzenia ludzi, którzy tak właściwie na to nie zasługują. Każdy chyba przechodzi w życiu taki okres bycia 'dziwadłem', spogląda na swój życiorys wstecz i myśli 'Będą mi to pamiętać do końca życia'. Do mnie przykleiła się w liceum określona łatka. Ale teraz nie przypominam tej osoby ani trochę. Dojrzałam? Nie... nadal lubię oglądać demotywatory i wieczorami siedzę przed komputerem, śledząc losy Goku i jego przyjaciół. Wiele moich dziwactw było niewybaczalne, jednak zdarzały się i takie, które tworzyły czystą 'mnie'. Może więc warto przypomnieć sobie, kim byłam kilka lat temu? Co było we mnie wartościowe, a zatraciłam to na rzecz innych, bezpłciowych cech? Rozważania te czyniąc z miską pożywnej, wzbogaconej o składniki odżywcze, zupy z paczki, zanurzyć się planuję w pasje, które szarpały mną lat 3 czy 4 temu. Nie. Nie planuję znowu czytać sagi Zmierzchu. Po prostu wrócę do pisania, malowania, rysowania i wampiryzmu. To ostatnie oczywiście traktuję z przymróżeniem oka ;D

czwartek, 30 czerwca 2011

W mdły poranek płomienny przebudziłam się, zapomniawszy
Amże dziś umrzeć miała. Niepamięć mą więc pominęłam
I pomknęłam myślami w mrokach pustki, by, zapisawszy
Mały podwiersz, co w papier pomięty marnie zawinęłam,
Zapomnieć o mym pamiętnym wspomnień pomazanym murze.
I zapragnęłam nagle pomrzeć. Bez pamiętnika, myśli,
Mamrocząc bezpłciowe łkania bólu niczym padłe róże.
A gdy zemrę, pomarańczowy świt pamięć nową wyśni.

środa, 1 czerwca 2011

Są jednak łzy, które za moim przyzwoleniem, spływając mi po policzkach nie oznaczają bezradności i żalu. To łzy radości, potęgujące jedynie moje szczęście i spowodowane przez najdroższego mi w życiu Mężczyznę ;*
Po co płaczemy? Czym właściwie są łzy? Nigdy nie rozumiałam tego zjawiska, choć płaczę dużo już od dziecka. Czy to przez osamotnienie, czyjąś nieprzyjemną uwagę, zbiorowy śmiech, nawet brak uznania w tym, co jednak udało mi się zrobić w zyciu dobrze. Kiedyś do morza łez wystarczyło szydzenie niezbyt rozwiniętych umysłowo znajomych, że jestem niska. Tylko nic to nie zmieniło. Od płaczu się przecież nie rośnie... Przez długi czas czyjś podniesiony ton, krzyk powodował u mnie łzy w oczach. Ale to przecież nie sprawiało, że ktoś przestaje krzyczeć. Zazwyczaj pogarszało sytuację. Dziś nadmiar stresu przybliża mnie do nieoczekiwanego wybuchu płaczu. Hmm... to poniekąd łagodzi nieco moje emocje, czyści je, jak poranna rosa zmywa ostatnie tchnienie minionego dnia. Nie eliminuje jednak czynników stresogennych. Ale tak się nauczyłam. Nigdy nie potrafiłam wypowiadać własnego zdania, walczyć o swoje w dzieciństwie. Wolałam popłakać sie i usunąć z drogi. Czasem także było to rozpaczliwe, dosłownie i w przenośni, wołanie "Zauważcie mnie. Ja też mam uczucia". Skoro tak się nauczyłam, ciężko mi dziś wyzbyć się denerwującego nawyku, co sprawia, że czuję się nadwrażliwa, piskliwa i nieprzystosowana do życia w społeczeństwie. Wiem także, że tak jestem postrzegana przez ludzi, którzy mnie znają. Boli mnie, że czasem najbliźsi uważają mój płacz za próbę zwrócenia na siebie uwagi tudzież wzbudzenia politowania. To nie tak. Staram się i nie płaczę dla Was, lecz po to by ulżyć negatywnym emocjom, które mnie duszą. Chcę to zmienić. Nie jestem dzieckiem, które płacze, by dostać cukierka. Płaczę, bo inaczej nie umiem. Ale pracuję nad tym, bo wiem, że łza nic nie zmieni. Nie naprawi niczego w moim życiu, nawet nie da nikomu do myślenia. Wiem, że mam z tym problem, ale za dużo wiosen, żeby dać zawładnąć sobą emocjom.
Uśmiech rzucony ku mnie z nutą romantyzmu i zauroczenia.
Blask oczu, którego przyrównać nie śmiem do innego lśnienia.
Gest każdy, co wyraża postaci Twojej nadludzką doskonałość.
Wszelkie słowo, które przepełnia niepojęta pewność i śmiałość.
Lekkie drżenie głosu, gdy mówisz mi 'Kocham' sam z siebie.
To, jak ciepło otulasz ramieniem, gdy śpię przytulona do Ciebie.
Gdy ocierasz mi łzę z policzka, jak płaczę na myśl o rozstaniu.
Jedno słowo promieniące mi twarz, kiedy tonę w zatroskaniu.
Drobne momenty, w których patrzymy sobie w oczy bez słowa...
...Sprawiają, że cera moja rumieni się i barwi bladoróżowa.
...Że usta moje czerwienią się jarzą z pragnienia.
...A chwil każda z pięknej uprzednio - w piękniejszą zmienia.

poniedziałek, 7 marca 2011

Słońce... nie myślę o słońcu.
Myślę o tym, jak skrzą Twoje oczy
Skąpane w jego złotym blasku.

Chmury... nie myślę o chmurach.
Myślę o tym, jak Ci lekko,
Kiedy przykrywają oślepiające Cię słońce.

Deszcz... nie myślę o deszczu.
Myślę o tym, jak łaskoczą Cię
Szkliste kropelki opadające z chmur.

Róża... nie myślę o róży.
Myślę o tym, jak romantycznie wyglądasz
Dzierżąc w dłoni jej krwistą czerwień.

Trawa... nie myślę o trawie.
Myślę o tym, jak leżysz ze mną
Zachwycając się jej soczystą zielenią.

Niebo... nie myślę o niebie.
Widząc je myślę o tym, czy i Ty
spoglądasz na nie w tym samym momencie.

Ja...? Nie myślę o sobie.
Myślę o Tobie, o Nas.
O tym, jak mogłabym Cię uszczęśliwić.

Myśl... nie myślę o myśli.
Myślę o tym, jak szybko
Twoja postać pojawia się w moich myślach...

...I nie jestem w stanie
przywołać innego obrazu...

sobota, 26 lutego 2011

Pieprz się ;) O ile masz ku temu warunki.
Grzecznie Cię proszę, pieprz się.

czwartek, 20 stycznia 2011

Jeśli myśl Twoja
czerwienią skrzy
niby płaszcz biedronki
Na tle którego
Czarne głębią się
otchłanie tęsknoty
Nie licz plam
czarnych na czerwieni
Niech czerwień
Ci zalśni w słońcu
I ogrzeje przestrzeń
którą dzieli
jedna myśl od drugiej...
A łącząc się w myślach
w myśl jedną
ognistą zaleją się falą
wieczną, niegasnącą.