Gdy Ci to śpiewam, u mnie pełnia lata.
Gdy to usłyszysz będzie środek zimy...

czwartek, 10 listopada 2011

Gdzieś ostatnio zagubiłam siebie samą. Świadczy o tym chociaż data ostatniego wpisu. A pisanie było dla mnie wcześniej czymś bardzo ważnym... Wodospad emocji, wylew całej nagromadzonej furii, ofiara szczęścia. Gdy tak spojrzę na linię chronologii mojego życia, widzę, że obróciłam swoje Ja o stopni przynajmniej 90. Fakt, z niektórych rzeczy się wyrasta, jak z manifestowania ubiorem 'jestem outsiderem, nie ogarniacie mnie', popisywania się przed niedoszłym wybrankiem serca (albo nie wiem czego, patrząc na facetów, za którymi się oglądałam), krzywdzenia ludzi, którzy tak właściwie na to nie zasługują. Każdy chyba przechodzi w życiu taki okres bycia 'dziwadłem', spogląda na swój życiorys wstecz i myśli 'Będą mi to pamiętać do końca życia'. Do mnie przykleiła się w liceum określona łatka. Ale teraz nie przypominam tej osoby ani trochę. Dojrzałam? Nie... nadal lubię oglądać demotywatory i wieczorami siedzę przed komputerem, śledząc losy Goku i jego przyjaciół. Wiele moich dziwactw było niewybaczalne, jednak zdarzały się i takie, które tworzyły czystą 'mnie'. Może więc warto przypomnieć sobie, kim byłam kilka lat temu? Co było we mnie wartościowe, a zatraciłam to na rzecz innych, bezpłciowych cech? Rozważania te czyniąc z miską pożywnej, wzbogaconej o składniki odżywcze, zupy z paczki, zanurzyć się planuję w pasje, które szarpały mną lat 3 czy 4 temu. Nie. Nie planuję znowu czytać sagi Zmierzchu. Po prostu wrócę do pisania, malowania, rysowania i wampiryzmu. To ostatnie oczywiście traktuję z przymróżeniem oka ;D