Gdy Ci to śpiewam, u mnie pełnia lata.
Gdy to usłyszysz będzie środek zimy...

wtorek, 27 kwietnia 2010

eighty fifth

Nienawidzę Twoich oczu, które tlą się ogniem piekła.
Nienawidzę barwy głosu, która growlem mnie urzekła.
Nienawidzę Twej próżności, która z moją się pokrywa.
Nienawidzę Twego śmiechu, co w półdźwięku się urywa.

Nie chcę zrywać cierni z krzewu, które ranią moje dłonie.
Nie chcę patrzeć jak się rodzisz, gdy w tle moja dusza płonie.
Nie chcę słyszeć słów zabójczych, arszenikiem zabarwionych.
Nie chcę czytać zjaw emocji diablim gestem uwieńczonych.

Pragnę zdławić ten niepokój, który tchnąłeś w moje serce.
Pragnę zniszczyć tę namiętność, która pali białe wieńce.
Pragnę pamięć pchnąć w niemapięć, co by dała spokój duszy.
Pragnę sprzedać żal po Tobie, by mieć pewność, że nie wzruszy.

Chociaż nadal tkwię w agonii.
Chociaż ginę w morskiej toni.
Chociaż nadal romantycznie...
Chociaż ginę nielirycznie.

Brak komentarzy: