Gdy Ci to śpiewam, u mnie pełnia lata.
Gdy to usłyszysz będzie środek zimy...

wtorek, 13 października 2009

fourty nineth

Z chmury jesienny sączy się deszcz
Obmywa ostałe po lecie złudzenia.
Spływa po szybie, klarując obraz
A to, co zmywa nie ma już znaczenia.
Znikają bezduszne wizje dni tych 'sprzed'
Rozmazane słowa giną w tępym krzyku.
Obumarłe ciepło zwiewa wiatr jesienny
I zamyka kolejny rozdział w mym dzienniku.
Zasuszone liście z mocą bezwładności
Opadają, niesione przez wiatr w zapomnienie.
Jak spojrzenia, do niedawna ważne jeszcze.
Tak liść już martwy, martwe i spojrzenie.
Gdzie złoto, brąz, szkarłat bijące od drzew?
Gdzie chłodny promień słońca nań opadający?
Nie ma. Przez mgłę wiją się szarości
I kłujący mróz, co miał mi być kojący.
Jesień nie jest jednak śmiercią sama w sobie.
Wszak jeden tylko roku zakańcza się wątek.
Szybko minie zima, zczyści i zabieli.
Tego lata dziś kres, jutro nowego początek.

Brak komentarzy: