Gdy Ci to śpiewam, u mnie pełnia lata.
Gdy to usłyszysz będzie środek zimy...

piątek, 31 października 2008

twelveth

... Wszystko traci sens.

Cały ten świat.

Cały urok chwili.

Stare Dobre Małżeństwo jeszcze bardziej przygniata moje i tak zmiażdżone samopoczucie. A jednak słucham... Wmyślam się w tekst... w poezję.

Disturbed nie brzmi tak, jak wcześniej... Wszystko, co stare zaczyna iść w odstawkę, bo nie mam nastroju na normalne istnienie.

Bez ambicji.
Bez motywacji.
Bez chęci.
Bez pamięci.
Bez życia.

Bo co to za życie bez kogoś, kto by je docenił? bez kogoś, kto spojrzy na nie z bliskiej odległości, nie z dystansu... i powie "Jest cudownie, bądź, jaka jesteś".

Herbata trzyma mnie z otwartymi oczyma... nie ma jednak z kim się nią podzielić. Nikt prawie nie docenia już smaku i aromatu prawdziwej herbaty... zielonej. Tylko ona potrafi rozedrzeć płachtę ciemnego, szmatławego materiału, który przykrywa mój umysł i nie pozwala dotrzeć do niego promieniom Słońca.

Różowe okulary pokryły się sadzą... Popękały... Tworząc iluzję świata taką, jak w peryskopie. A może taki faktycznie jest świat? Zakrzywiony, zdeformowany i skomplikowany...

Jak dotąd wszystko było w miarę proste. Zaplątało się nagle w węzeł gordyjski...

'Sen bez snu...'

Brak komentarzy: