Gdy Ci to śpiewam, u mnie pełnia lata.
Gdy to usłyszysz będzie środek zimy...

niedziela, 5 października 2008

eighth

Uczucie bezcelowości życia i osamotnienia ciągnie się za mną bez przerwy. Nie mam ochoty zaakceptować faktu, że nie chcesz spojrzeć na mnie w sposób, jaki by mi odpowiadał. Wiem, że moje podejście jest egoistyczne i nie widzę jego korzeni, przecież nie pierwszym i nie ostatnim mężczyzną na ziemi jesteś. Jednak ja widzę Ciebie tak, jakbyś był jedynym moim prawowitym właścicielem, a właściwie mógłbyś nim być.

Dziwna teoria...

Co mam zrobić, żebyś mnie polubił?

Czy mam robić cokolwiek? Przecież powinieneś mnie lubić taką, jaka jestem, nie powinnam się niczym przypodobać.

Nikt inny nie umie zwrócić mojej uwagi...

Jesteś magiczny?
Zaczarowałeś mnie?
Zawładnąłeś moimi marzeniami?
Gdzie jest tu miejsce na moje własne myśli,
kiedy one wciąż krążą wokół Twojej osoby?




Gdzie jestem? W której części pustki... ? Znajdę jeszcze drogę z bezkresnej bezsensowności mojej imaginacji... prosto do Ciebie i Twojego umysłu, aby go obezwładnić tak, jak Ty obezwładniłeś mój.
Wiszę gdzieś pomiędzy wymiarami rzeczywistości. Jedna rzeczywistość jest Twoja, w której nie ma miejsca dla mnie. Druga to ta, w której widzę Ciebie, nieprawdziwego Ciebie z czymś, co nie istnieje.

Płynę... Nie Widać Kresu.

Brak komentarzy: