Gdy Ci to śpiewam, u mnie pełnia lata.
Gdy to usłyszysz będzie środek zimy...

poniedziałek, 3 listopada 2008

fourteenth

Mam jednak jeszcze odrobinę wiary w siebie. Jest lepiej i chociaż powieki cały czas opadają i nie chcą dopuścić do siebie jakiejkolwiek wiedzy oraz świadomości, potrafię odrobinę zebrać się w garść...

Czy przestaje mi doskwierać samotność i odrzucenie? Może. Czasem się zdarza, że tracę wszelką nadzieję.

Nie jestem samotna, mam kochającą rodzinę, która zawsze pragnie mojego dobra, choć raz na jakiś czas okazuje to nie tak, jak chciałoby moje JA.

Nie jestem odrzucona, mam wiernych i zawsze gotowych na poświęcenie przyjaciół. Oni podniosą mnie na duchu i wykopią z każdego dołu, w jakim się sama zagrzebię.

Tak.
Sama jestem sobie winna, że użalam się nad swoimi porażkami. Wykopię dół do którego się wczołgam. Nie potrafię z niego wyjść, nie mogę się też sama zakopać. Gniję na powietrzu niczym zmasakrowane zwłoki, które ktoś porzucił z niechęcią, zaraz po zabójstwie; w ziemi, a jednak na powierzchni.
Czasem potrzebuję wstrząsu, aby zdać sobie sprawę, jakie mam szczęście, że wokół mnie gromadzi się tylu dobrych ludzi...

Wybaczcie moje dziwne porównanie.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Właśnie porównanie do gnijącego na powietrzu trupa mi się podobało... Ale może dlatego, że to ja ^^ Dzięki za wpis do księgi - miałam się ciebie pytać, jaki masz adres tego bloga, bo zapomniałam XD A jak się znowu wczołgasz do dołu, to mnie zawołaj - wyciągnę cię i pognijemy sobie razem na powierzchni, gorsząc przy tym Barbie ^^
Tak, to opowiadanie, które wciąż piszę i [iszę, tylko trochę udoskonalone - chciałabym wiedzieć, czy się ludziom podoba i co konkretnie, czy się nie podoba i co konkretnie itd. itp
A za Mickiewicza masz ode mnie lewy sierpowy z prawej nogi!