Gdy Ci to śpiewam, u mnie pełnia lata.
Gdy to usłyszysz będzie środek zimy...

środa, 1 czerwca 2011

Po co płaczemy? Czym właściwie są łzy? Nigdy nie rozumiałam tego zjawiska, choć płaczę dużo już od dziecka. Czy to przez osamotnienie, czyjąś nieprzyjemną uwagę, zbiorowy śmiech, nawet brak uznania w tym, co jednak udało mi się zrobić w zyciu dobrze. Kiedyś do morza łez wystarczyło szydzenie niezbyt rozwiniętych umysłowo znajomych, że jestem niska. Tylko nic to nie zmieniło. Od płaczu się przecież nie rośnie... Przez długi czas czyjś podniesiony ton, krzyk powodował u mnie łzy w oczach. Ale to przecież nie sprawiało, że ktoś przestaje krzyczeć. Zazwyczaj pogarszało sytuację. Dziś nadmiar stresu przybliża mnie do nieoczekiwanego wybuchu płaczu. Hmm... to poniekąd łagodzi nieco moje emocje, czyści je, jak poranna rosa zmywa ostatnie tchnienie minionego dnia. Nie eliminuje jednak czynników stresogennych. Ale tak się nauczyłam. Nigdy nie potrafiłam wypowiadać własnego zdania, walczyć o swoje w dzieciństwie. Wolałam popłakać sie i usunąć z drogi. Czasem także było to rozpaczliwe, dosłownie i w przenośni, wołanie "Zauważcie mnie. Ja też mam uczucia". Skoro tak się nauczyłam, ciężko mi dziś wyzbyć się denerwującego nawyku, co sprawia, że czuję się nadwrażliwa, piskliwa i nieprzystosowana do życia w społeczeństwie. Wiem także, że tak jestem postrzegana przez ludzi, którzy mnie znają. Boli mnie, że czasem najbliźsi uważają mój płacz za próbę zwrócenia na siebie uwagi tudzież wzbudzenia politowania. To nie tak. Staram się i nie płaczę dla Was, lecz po to by ulżyć negatywnym emocjom, które mnie duszą. Chcę to zmienić. Nie jestem dzieckiem, które płacze, by dostać cukierka. Płaczę, bo inaczej nie umiem. Ale pracuję nad tym, bo wiem, że łza nic nie zmieni. Nie naprawi niczego w moim życiu, nawet nie da nikomu do myślenia. Wiem, że mam z tym problem, ale za dużo wiosen, żeby dać zawładnąć sobą emocjom.

Brak komentarzy: