Gdy Ci to śpiewam, u mnie pełnia lata.
Gdy to usłyszysz będzie środek zimy...

poniedziałek, 21 września 2009

fourty second

Czym jest poświęcenie? Czy to oddanie najcenniejszego, by ktoś mógł poczuć się szczęśliwszy? Czy poświęcając swoje własne szczęście, dając je innemu człowiekowi, sami możemy czuć się lepiej? Przecież oddajemy coś, na czym nam zależy. A jeśli dając komuś szczęście sami mamy go już nie doświadczać? To dość śliski temat... a jednak mnie intryguje. Kiedy ktoś nie jest zdolny do poświęceń mówi się, że cechuje go egoizm.
Właściwie każdy potrzebuje tego uczucia szczęścia. Nie ma na świecie osoby, która by go nie chciała. A jeśli dążymy do niego za wszelką cenę? Wymagamy od kogoś poświęcenia, byśmy sami mogli cieszyć się radością i spełnieniem...? Zwykle po tym następują wyrzuty sumienia, że pozbawiamy kogoś ważnych wartości. Ale jeśli nie będziemy gonić za spełnieniem swoich życiowych pragnień, tylko spełniać cudze, jaką wartość będzie miało nasze istnienie? Sama lubię sprawiać ludziom radość i troszczyć się o to, żeby było im dobrze pod każdym względem. Nienawidzę patrzeć na cudzą rozpacz, jeśli nie mam rozwiązania na ich problemy. Czasem czuję się zobowiązana pomóc i czuję się winna, że nie potrafię.
Ja też mam jednak problemy i choć zazwyczaj wolę rzucić wszystko dla dobra jednostki, teraz tak bardzo chciałabym, aby ktoś poświęcił się dla mnie. Choć ten jeden raz... Czasem mam dość uszczęśliwiania innych, nie dostając nic wzamian, aczkolwiek sprzeczne jest to z moją ideologią 'podaruj to, co masz, kiedy ktoś inny nie może ci się odwdzięczyć'. Kierowałam się nią tak długo, że potrafi to być nużące. I ja czasem jestem egoistką. Nie umiem tego kontrolować, swoich pragnień, ale od czasu do czasu marzę, żeby ktoś je zauważył. Zauważył, jak bardzo się poświęcam i ile z siebie daję, by innemu żyło się lepiej. Nie mówię o tym, a pisanie też nie daje mi ukojenia, bo nie chcę, by myślano, że czegoś oczekuję. Wolę, jeśli ktoś odwdzięczy mi się z serca, nie ze ślepej powinności, bo to żadna pociecha.

Jeśli jednak moje szczęście miałoby przynieść komuś pasmo nieszczęść i cierpienia, wolę już ubolewać nad tym w samotności, niż pierdolić komuś to, co mogłoby być piękne. Ileż miłości to ode mnie wymaga... Wiem przynajmniej, że moja wrażliwość i żądza uszczęśliwiania są krzyżem tylko dla mnie... Inni powinni doceniać chociaż tę cechę. Ale przykro mi, nie potrafię być inna. Zbyt szanuję drugiego człowieka.

Brak komentarzy: