Gdy Ci to śpiewam, u mnie pełnia lata.
Gdy to usłyszysz będzie środek zimy...

czwartek, 25 czerwca 2009

thirty seventh

Krzycz, krzycz - Idioto!
Jeśliś dzielny mąż.
Weź zdeptany honor,
Z dumą wypnij pierś,
Bo wiem, że potrafisz,
Choć mało Cię znam.
Ale dość, aby wiedzieć,
że podniesiesz głos,
Aby mnie zawołać.
Myślisz, że się jeszcze odwrócę?
Tak, by posłać Ci uśmiech.
Krzycz pomimo to.
Może się cofnę,
Żeby przelotnie ucałować Cię.
W policzek.
Nie?
Widzisz... Rzuciłam Ci chustę.
Chwycił ją w locie ktoś inny.
Byłeś zbyt słaby?
Smutne...
Miej jednak nadzieję.
Nadzieja jest matką idiotów.
Wszystkich.
W tym Twoją.
Możesz dobyć oręża, walczyć.
Możesz atakować,
z rządzą mordu w obłąkanym wzroku.
Ja Ci nie zabronię,
Ale przegrasz.
Polegniesz.
Nie zginiesz, a będziesz cierpiał.
Smutne...
-Hrabio, zabij mości rycerza.
Rozkażę.
Byś nie konał w mękach.
Widzisz?
Nie jestem bez serca.
Chcesz słyszeć prawdę?
Nie walcz...
Nie chcę znać Twych łez goryczy.
Nie chcę znać Twego cierpienia.
Nie chcę znać gniewu Twych bogów.
Nie chcę i znać gniewu Twego.
Smutne...
Posłuchasz?
Nie.
Koniec będzie, jak w Norwida dziele.
....................................

Brak komentarzy: